Ćwierć wieku temu, 24 lutego 1984 roku zmarł w Gdańsku Lech Bądkowski – bohater niniejszego szkicu, urodzony i ukształtowany w odrodzonej Rzeczpospolitej, jej obrońca i żołnierz września 1939 roku oraz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W Wielkiej Brytanii został współtwórcą i przywódcą Ruchu Pomorskiego i Związku Pomorskiego, autorem „Pomorskiej myśli politycznej”, wydanej w Londynie w 1945 roku.
Wróciwszy do kraju w 1946 roku, mimo wrogości dla takich jak on struktur PRL-u, próbował kształtować zastaną rzeczywistość, budzić swoim przykładem i twórczością obywatelskie postawy i podmiotowość społeczną. Czynił to jako dziennikarz i pisarz oraz działacz społeczny, przede wszystkim w ramach ruchu kaszubsko – pomorskiego i Związku Literatów Polskich. Jako ich przedstawiciel przyłączył się w sierpniu 1980 roku do strajkujących stoczniowców, zostając rzecznikiem prasowym MKS- u i współtwórcą Porozumień Gdańskich oraz I rzecznikiem prasowym NSZZ „Solidarność”. W ramach „Solidarności” i Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego był „rzecznikiem Rzeczpospolitej” – zdecentralizowanego państwa, samorządności i podmiotowości społeczeństwa obywatelskiego. Napisano o nim, iż „był realistą i romantykiem zarazem, sceptykiem politycznym i wiecznym opozycjonistą w ustroju socjalistycznym, odważnym publicystą i przewidującym politykiem bez miejsca na scenie politycznej. Ambitnym działaczem społecznym oddziaływującym na młodzież, w której pokładał wielkie nadzieje. Był człowiekiem myślącym, Pomorzaninem w każdym calu, pracowitym i konsekwentnym w działaniu, tolerancyjnym wobec odmiennie myślących, uznającym rozsądny kompromis, ale nie z sumieniem, za niezbędny człon uprawiania polityki państwowej i dzielnicowej, zdecydowanym wrogiem wszelkiej skrajności” 1 – Był przede wszystkim wspaniałym człowiekiem, niezapomnianym mistrzem dla wielu i niedoścignionym wzorem obywatelskiej postawy, odwagi i rozwagi, solidarności w pracy i walce, skromności i wytrwałości, także w cierpieniu…
Jego pogrzeb 28 lutego 1984 roku na Cmentarzu Centralnym Srebrzysko w Gdańsku, w atmosferze politycznej stanu wojennego, stał się wielotysięczną manifestacją jedności idei i społeczeństwa, zrzeszonego pod sztandarami Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego i NSZZ „Solidarność” z udziałem m. in. Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka i Zbigniewa Herberta…
Nad otwartą mogiłą żegnali go przedstawiciele najbliższych mu środowisk – proboszcz Parafii Mariackiej, ks. prał. Stanisław Bogdanowicz; przewodniczący NSZZ „Solidarność”, Lech Wałęsa; przyjaciele – pisarze, Leszek Prorok z Warszawy i Bolesław Antoni Fac z Gdańska; prezes Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego, Szczepan Lewna oraz w imieniu przyjaciół ze środowiska nauki – profesor Andrzej Zbierski, sekretarz generalny Gdańskiego Towarzystwa Naukowego. Żegnał go pieśnią najstarszy chór gdyński – „Dzwon Kaszubski”, a wszyscy zgromadzeni na cmentarzu na zakończenie zaśpiewali „Boże coś Polskę” oraz Hymn Narodowy, a następnie z cmentarnego wzgórza rozległ się ponownie śpiew „Dzwonu Kaszubskiego” – pieśń z powtarzającym się motywem „Nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Kaszub nie ma Polski”.2 Kilkanaście miesięcy później na mogile Lecha Bądkowskiego stanął nagrobek z Krzyżem z Pomnika Gdańskich Stoczniowców i rzeźbionym – odlanym w metalu na tle Gryfa napisem: „Pisarz, Żołnierz, Obywatel”.3 Każde słowo tego napisu sygnalizuje najważniejsze pola życiowych trudów i dokonań Lecha Bądkowskiego.
W minionym ćwierćwieczu pamięć o Lechu Bądkowskim utrwalona została na wiele sposobów – przede wszystkim w Gdańsku i na Kaszubach. W latach 1988 i 1989 poświęcone zostały tablice pamiątkowe w Gdańsku na Targu Rybnym na domu, w którym przez lata miał pracownię – mieszkał i tworzył oraz przy ulicy Wartkiej – na resztkach murów zamku krzyżackiego, zbudowanego na miejscu grodu książąt gdańsko–pomorskich, bohaterów najważniejszych dzieł literackich Lecha Bądkowskiego. W pierwszych latach odrodzonej –III Rzeczpospolitej imię Lecha Bądkowskiego nadano ulicy w Gdańsku i Szkole Podstawowej w Luzinie (1991). Kilka lat później L. Bądkowski został patronem Gimnazjum w Gdańsku – Jasieniu. Na przełomie XIX i XX wieku jego postać i dokonania w formie wystaw zaprezentowały Biblioteka Gdańska PAN, Młodzieżowy Klub Twórczy „Plama” i Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku, współpracujące z innymi środowiskami. W 1994 roku miał m.in. miejsce wieczór wspomnień w Domu Kaszubskim w Gdańsku – w Tawernie „Mestwin”, a w 2004 sympozjum pt. „Pro memoria Lech Bądkowski ( 1920-1984). Żołnierz – pisarz – obywatel”, zorganizowane przez Pracownie Historii Pomorza i Krajów Nadbałtyckich Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego oraz Instytut Kaszubski i Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku. W 2001 roku ukazała się książka Jacka Kotlicy pt. „Lech Bądkowski – rzecznik Rzeczpospolitej (z notatek do biografii)”, a trzy lata później pierwsza biografia, zapoczątkowana jeszcze za życia bohatera – pięknie opracowana i wydana książka Pawła Zbierskiego pt. „Na własny rachunek. Rzecz o Lechu Bądkowskim”. W tymże roku ukazał się również tom „Pro memoria Lech Bądkowski ( 1920 – 1984)”, zawierający owoce wspomnianego sympozjum, wybór tekstów publicystycznych L. Bądkowskiego i jego korespondencji z pisarzami (m.in. z Maciejem Słomczyńskim) oraz zbiór wspomnień przyjaciół i współpracowników. Wkrótce potem zaprezentowany został film dokumentalny Marii Mrozińskiej i Henryki Dobosz pt. „Kryptonim Konspirator”, poświęcony L. Bądkowskiemu …
W tzw. międzyczasie zostały wznowione – w oficynie wydawniczej „Czëc” Renaty i Wojciecha Kiedrowskich jego programowe publikacje publicystyczne, z których najważniejsze to: „Pomorska myśl polityczna”, „Twarzą do przyszłości”, „Myśleć samemu” i „Obowiązek prawdy – z Lechem Bądkowskim rozmawiają Stanisław Dziadoń (1965), Tadeusz Bolduan (1981), Krzysztof Nowicki ( 1981), Marzena i Tadeusz Woźniakowie (1982)”. Wybór i redakcja całości Wojciech Kiedrowski, Gdańsk 2004. Trzeba też wspomnieć o obecności postaci Lecha Bądkowskiego w wielu opracowaniach wspomnieniowych i naukowych, dotyczących dziejów opozycji politycznej w PRL- u i NSZZ „Solidarność”. Również młodzi uczestnicy współczesnego ruchu kaszubsko – pomorskiego pamiętają o nim – niejako o swoim patronie. Przykładem tej pamięci jest sympozjum zorganizowane w 2007 roku w Toruniu przez Kluby Studenckie „Pomorania” z Gdańska i miasta Kopernika, w którym urodził się Lech Bądkowski. Z pewnym smutkiem przyjęto brak pamięci o Lechu Bądkowskim podczas pięknych obchodów 25-lecia przyznania Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie4. W tym czasie narodziły się jednak inicjatywy mające szerzej przypomnieć postać bohatera niniejszego szkicu w 2009 roku z okazji 25-lecia jego śmierci. – Jedna, Kaszubskiego Koła Parlamentarnego, dot. przygotowania wystawy i zaprezentowania jej w gmachu Senatu RP, druga – Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego, którego Rada Naczelna ogłosiła A.D. 2009 Rokiem Lecha Bądkowskiego. W ramach tych obchodów obok niniejszego dokumentu pojawią się dalsze wydawnictwa i znaki pamięci…
Dzieciństwo i młodość – los żołnierza
Lech Bądkowski urodził się 24 stycznia 1920 roku w Toruniu, zaledwie tydzień po inkorporacji miasta do odrodzonej w 1918 roku Rzeczpospolitej. Był synem Zofii z Faustmanów (reprezentującej polską rodzinę kupiecką o korzeniach saskich) i Kazimierza, urzędnika miejskiego, mającego w swoim życiorysie lata pracy w Chinach, gdzie urodził się starszy brat Lecha, Tadeusz. Rodzice pochodzili z Golubia nad Drwęcą, które to miasto i jego zamek z kasztelanem śp Zygmuntem Kwiatkowskim do końca życia Lech Bądkowski darzył wielką sympatią. Rodzina Bądkowskich była typową dla pomorskiego świata inteligencji pogranicza polsko–niemieckiego, świata wielu kultur, mocno zakorzenionego w tradycjach polskich, otwartego na odmienności. W domu Bądkowskich w Toruniu, gdzie rozmawiano często także po niemiecku, na honorowym miejscu stało popiersie Tadeusza Kościuszki, a pod nim widniał cytat z Juliusza Słowackiego: „Cierp a pracuj! I bądź dzielny, bo twój naród nieśmiertelny …” – Tradycje romantyczne Polaków współistniały tam z dominującymi na Pomorzu, ukształtowanymi w epoce zaboru pruskiego, ideałami i wartościami pozytywizmu wielkopolsko – pomorskiego, realnej pracy organicznej z charakterystycznym poczuciem potrzeby ładu i dyscypliny społecznej, pracowitości i oszczędności, punktualności i umiejetności nowoczesnego gospodarowania – własnej przedsiębiorczości i maksymalnej aktywności na zasadach legalizmu i solidarności narodowej. Toruń dwudziestolecia międzywojennego, stolica województwa pomorskiego, kultywował te tradycje, pielęgnowane przez podmioty samorządowe i liczne organizacje społeczne, wśród których wyróżniało się Towarzystwo Naukowe w Toruniu, działające od 1875 roku, a gdzie w 1937 zaistniało Zrzeszenie Miłośników Kaszubszczyzny „Stanica”, jakie w 1938 r. wydało arcydzieło literatury kaszubskiej, powieść Aleksandra Majkowskiego „Żëce i przigodë Remusa”’, którego czytelnikiem był Lech Bądkowski dopiero w Londynie jako żołnierz PSZ na Zachodzie…
W Toruniu Lech Bądkowski ukończył szkołę powszechną i słynne Gimnazjum Klasyczne im. Mikołaja Kopernika, które opuścił w czerwcu 1938 roku – rad, iż odtąd będzie mógł żyć na własny rachunek. Jego młodzieńcze pasje poznawcze i wyobraźnia już wówczas obejmowały pomorską samorządność, kaszubskie wybrzeże z Gdańskiem i Gdynią oraz problematyką niemiecką … Po maturze został nietypowym elewem Szkoły Podchorążych Piechoty w Brodnicy nad Drwęcą, zainteresowanym nie tylko służbą wojskową, ale i polityką, próbującym swoich umiejętności dziennikarsko – publicystycznych, zaniepokojonym o przyszłość … ; ciekawym przyszłości – zwłaszcza Gdańska i Pomorza oraz świata nadbałtyckiego.
Po podchorążówce brodnickiej został żołnierzem 63 Pułku Piechoty w Toruniu, marząc o rychłym podjęciu studiów. Tymczasem wybuchła wojna. Jako dowódca plutonu piechoty uczestniczył w kampanii wrześniowej 1939 r., m.in. w Bitwie nad Bzurą. Unikając niewoli wrócił do Torunia, gdzie zastał już rzeczywistość krwawej pomorskiej jesieni. Chcąc uniknąć aresztowania uciekł do brata we Włocławku, a stamtąd przez Łódź i Warszawę, wspólnie z narzeczonym siostry Oli, podjął w listopadzie 1939r. udaną w styczniu 1940 r. próbę wydostania się na Zachód – przez radziecką Ukrainę i Węgry do Francji. Walczył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Podhalańskich; brał udział w kampanii norweskiej, wyróżniając się bohaterstwem w bitwie o Narwik. Po upadku Francji przedostał się do Anglii, gdzie wstąpił do Polskiej Marynarki Wojennej. W lipcu 1940 roku został odznaczony za Norwik przez gen. Władysława Sikorskiego Krzyżem Virtuti Militari. W 1942 roku zostaje przeszkolony w Szkocji w jednostce desantowo – powietrznej, m.in. w zakresie wywiadu politycznego, i odbywa lot nad Polską jako cichociemny. W Marynarce Wojennej walczy na Atlantyku i Morzu Śródziemnym. Odbywa też kolejne loty nad okupowaną Polską … Po upadku Powstania Warszawskiego skierowany zostaje do Londynu.
Od początku pobytu w Wielkiej Brytanii w wolnym czasie studiuje, zwłaszcza dzieje i kulturę Pomorza oraz ruchu kaszubsko – pomorskiego; promuje jego twórców, ich idee i dokonania na łamach prasy. Działa wśród rodaków, pisze o sprawach pomorskich i polsko – niemieckich, skupia rodaków – ziomków w tworzonym od 1942 roku Ruchu Pomorskim. W 1945 r. zostaje współzałożycielem i wiceprezesem pełniącym obowiązki prezesa Związku Pomorskiego, mającego na celu programowanie miejsca Wielkiego Pomorza – od Strzałowa po Elbląg, od Bałtyku po Noteć i Wartę – w niepodległej Polsce. Swoją wizję Pomorza prezentuje w „Pomorskiej myśli politycznej”, wydanej w Londynie w 1945 roku. W 1946 r. ukończył Studium Języka i Kultury Angielskiej na Uniwersytecie Cambridge. W swoich artykułach publicystycznych prezentuje charakter Pomorzan i koncepcję pomorskiej samorządności, zwanej w duchu zachodnio – europejskim krajowością. Formułuje idee i wizję rozwoju małych ojczyzn, nie tylko pomorskiej, których bogactwo i różnorodność w państwie decydować mogą o sile Rzeczpospolitej.
Związek Pomorski za sprawą L. Bądkowskiego 13 marca 1946 r. opowiada się za programem Rządu Jedności Narodowej i postanawia kontynuować swoją działalność w kraju. W maju 45r. L. Bądkowski został zdemobilizowany, a 1 marca 1946 roku w pierwszym transporcie b. żołnierzy Marynarki Wojennej wrócił do Polski i zamieszkał w Gdyni; od 1951 roku w Gdańsku. Nie wyobrażał bowiem sobie życia poza ojczyzną. Jego poglądy, obejmujące m.in. krytykę rzeczywistości politycznej Polski międzywojennej, jak i niechęć do nacjonalistycznej idei Narodowej Demokracji, nie zyskały wówczas szerszej akceptacji w środowisku emigracji, któremu naraził się ostatecznie decyzją powrotu do Kraju. W Wielkiej Brytanii pozostał m. in. Antoni Dargas, nominalny prezes Związku Pomorskiego, wkrótce przywódca emigracyjnego Stronnictwa Narodowego i redaktor „Myśli Polskiej”. L. Bądkowski będąc w kraju próbował utrzymywać z nim kontakty, generalnie bezskutecznie z powodu jego i innych emigranckich obaw przed PRL-em… Tymczasem Lech Bądkowski jako żołnierz, pisarz, działacz społeczny i polityk, będąc w kraju, do końca życia powtarzał niejednokrotnie: „Dlô bòjącëch ni ma litoscë”…
Dziennikarz i pisarz, działacz kaszubsko – pomorski.
O powrocie Lecha Bądkowskiego w 1946 roku do Polski, znajdującej się w granicach obozu państw środkowo – wschodniej Europy zdominowanych przez komunistyczny Związek Radziecki, zadecydowała m.in. przyjaźń z Ksawerym Pruszyńskim, pochodzącym z ukraińskich polskich kresów wschodnich. Bądkowski cenił u niego otwartą formację intelektualną i realizm polityczny, obejmujący stosunek Polski do Rosji. Obaj byli przekonani, że o przyszłości Polski decydują przede wszystkim praca i postawa Polaków w kraju…
Za sprawą Pruszyńskiego L. Bądkowski doszedł do wniosku, że Kaszuby i Pomorze to zagubiony przez polityków fragment obwarzanka, do którego porównał kiedyś Polskę Józef Piłsudski w rozmowie z Ksawerym Pruszyńskim.
Obok Z. Pruszyńskiego drugą postacią bliską L. Bądkowskiemu był wówczas Edmund Osmańczyk, autor publikacji z 1946 r. „Sprawy Polaków”, prezentującej w przekonywujący dlań sposób zbieżne poglądy na naród polski oraz dawne i powojenne relacje polsko – niemieckie. Studiowanie „Spraw Polaków” zalecał swoim przyjaciołom, jak wspominał najbliższy mu uczeń i partner, dziennikarz i działacz kaszubsko–pomorski, Tadeusz Bolduan (1930 – 2005), dla higieny psychicznej i przestrogi politycznej, co wydaje się aktualne także dziś…Zadomowiwszy się w Gdyni – Gdańsku Lech Bądkowski podjął pracę jako dziennikarz w redakcji „Dziennika Bałtyckiego” (1946 – 1953), będąc jego publicystą i kierownikiem działu gospodarczo – morskiego. Rychło podjął też studia w Akademii Nauk Politycznych w Sopocie – Oddziale Warszawskiej Szkoły Nauk Politycznych (1946/ 7), a później Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Sopocie, które ukończył w 1949 roku, studiując jednocześnie prawo na Uniwersytecie w Łodzi, gdzie w 1951 r. uzyskał tytuł magistra nauk politycznych. Przybył bowiem do kraju z nadzieją kontynuowania działalności politycznej, nie tylko Związku Pomorskiego, co rychło okazało się niemal całkowicie nierealne. Swoje poglądy polityczne prezentował na miarę ówczesnych możliwości w reportażach i innych publikacjach prasowych oraz w dyskusjach i rozmowach z przyjaciółmi. Współpracując i przyjaźniąc się m.in. z Franciszkiem Fenikowskim, wówczas już znanym poetą, a wkrótce popularnym pisarzem, rodem z Wielkopolski, redaktorem „Rejsów” – dodatku kulturalno-literackiego „Dziennika Bałtyckiego”, zafascynowanym Gdańskim, Kaszubami i morzem, szukał i szlifował nowe talenty dziennikarsko – literackie, rozwijając własną twórczość pisarską. Jego debiut książkowy to powieść „Kuter w strądzie”, Gdańsk 1951, otwierająca mu drogę do członkostwa i działalności w Związku Literatów Polskich od 1953 roku.
W gdańskim środowisku literacko – dziennikarskim lat 40- tych i 50- tych narodziły się przyjaźnie L. Bądkowskiego m.in. z Zbigniewem Herbertem, Maciejem Słomczyńskim, Marianem Brandysem i innymi – wkrótce koryfeuszami świata literatury polskiej, wśród których jaśniała nie tylko w Gdańsku postać Róży Ostrowskiej; Kaszubki rodem z Wilna, m.in. współautorki z bliską obojgu Izabellą Trojanowską pierwszego „Bedekera kaszubskiego”, Gdynia 1962. Będąc członkiem Instytutu Bałtyckiego w latach 1946 – 1950 L. Bądkowski zaprzyjaźnił się z jego dyrektorem dr. Józefem Borowikiem, a przede wszystkim z pisarką i tłumaczką literatury angielskiej Marią Boduszyńską – Borowikową. Wielu z tych pisarzy, w kręgu których znalazł się m.in. oddany do dziś Lechowi przyjaciel i poeta, Zbigniew Szymański z Wilna i Gdyni, łączyło umiłowanie Gdańska, nie tylko jako lokalnego zaścianka, i morza, z wizją samorządnego Pomorza i takiejże Rzeczpospolitej. Wszyscy byli niesfornymi obywatelami PRL- u, szukającymi w najtrudniejszych latach stalinizmu i w całym okresie realsocjalizmu płaszczyzny współdziałania i pracy na rzecz dobra wspólnego, podmiotowości i wolności obywatelskiej. Prowadzili często własną walkę i grę polityczną z ludową władzą, reprezentowaną głownie przez PZPR i podległą jej cenzurę, o czym świadczy arcyciekawa korespondencja Lecha Bądkowskiego i Macieja Słomczyńskiego, wykorzystana przez Pawła Zbierskiego w „Na własny rachunek. Rzecz o Lechu Bądkowskim”, a w pełni opublikowana po raz pierwszyw „Pro memoria Lech Bądkowski…”.
Praca L. Bądkowskiego jako dziennikarza nie znajdowała zwykle akceptacji partyjno–politycznych przełożonych. Stąd częste zmiany miejsca zatrudnienia. W latach 1953 – 1954 był publicystą w tygodniku „Rybak Morski”, a potem do 1956 kierownikiem literackim Teatru „Miniatura” w Gdańsku. Następnie krótko w latach 1956 – 1957 był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Ziemia i Morze” z redakcją w Szczecinie, będąc kierownikiem jego oddziału w Gdańsku, rychło pozbawionym funkcji i pracy…. Odtąd stał się wolnym od etatu i zwierzchników…
Lech Bądkowski bowiem wraz z przyjaciółmi wcześnie i z pełnym rozmachem zaangażował się w tzw. Październik 1956 r. w Gdańsku i na Pomorzu, uczestnicząc w działaniach ogólnopolskich, także po minięciu gomułkowksiej odwilży. W 1957 r. został prezesem Oddziału Gdańskiego Związku Literatów Polskich, pełniąc tę funkcję do 1966 roku. Jak napisała Maria Kowalewska w publikacji „Gdańsk literacki”, Gdynia 1964, jako prezes „wkłada dużo starań, uwieńczonych powodzeniem, w organizowanie wieczorów autorskich dla kolegów – literatów, w uzyskiwanie funduszy na działalność wydawniczą, w zdobywanie stypendiów dla gorzej sytuowanych literatów i młodych debiutantów i wiele innych akcji podnoszących rangę gdańskiego środowiska literackiego. Piastuje też kilka funkcji w Zarządzie Głównym ZLP, jest tam członkiem Plenum, a także członkiem Komisji Zagranicznej”5 – W swoim dorobku literackim do połowy lat 60- tych miał już kilka dalszych książek, a wśród nich wielce znaczące: „Połów nadziei”, Gdynia 1959; „Bitwa trwa”, Gdynia 1960 i 1962; „Pieśń o miłosnym wieńcu”, Gdynia 1961, a także niby skandalizujące „Wesoło w tropikach”, Gdynia 1962. Wszystkie ukazały się w bliskim mu Wydawnictwie Morskim, o którego godny imienia i siedziby (wkrótce w Gdańsku) profil nieustannie zabiegał. Poza przywołanymi powieściami i tomami opowiadań był już wówczas autorem kilku utworów scenicznych, wystawionych w Teatrze „Miniatura” i słuchowisk prezentowanych przez Rozgłośnię Gdańską Polskiego Radia. Drukiem ukazały się: „Złoty sen” (1957), „Zaklęta królewianka” (1959) i „Sąd nieostateczny” (1958). Ponadto Bądkowski przygotował do druku i wydał „Baśnie kaszubskie” Franciszka Sędzickiego (1957) i „Legendy Pomorza” ks. Władysława Łęgi (1958). Przyczynił się do ukazania się w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej pierwszych po wojnie książek w języku kaszubskim – tomu wierszy F. Sędzickiego „Jestem Kaszubą” oraz książki Leona Roppla – Piętów Tony i Jana Piepki – Staszków Jana pt. „Nasze strony”. W „Wydawnictwie Morskim” zaczęły się wówczas również ukazywać dzieła kaszubskich twórców w ramach „Biblioteczki Kaszubskiej…” a sam Bądkowski napisał pierwszy „Zarys historii literatury kaszubskiej”, Gdańsk 1959. Największym jednak osiągnięciem L. Bądkowskiego w dziedzinie promocji literatury kaszubskiej było przetłumaczenie na język polski i wydanie drukiem w Gdańsku w 1964 roku arcydzieła kaszubskiej prozy, powieści Aleksandra Majkowskiego „Życie i przygody Remusa”, co wzbudziło wówczas wielkie dlań uznanie i takież głosy oburzenia przeciwników, uznających kaszubszczyznę za dialekt czy nawet gwarą języka polskiego…
Do połowy lat 60-tych ukształtowały się kierunki jego zainteresowań literackich, obejmujących problematykę II wojny światowej, ujmowaną w odmiennym obrazie od dominujących schematów, w sposób daleki od bezkrytycznego gloryfikowania polskiej polityki i czynu zbrojnego, ukazujący potworności wojenne i najczęściej niebohaterski los żołnierza. Jedno z jego wojennych opowiadań nosi znamienny tytuł „Wszystko się liczy”. Drugie pole jego literackich działań to pomorskie średniowiecze, epoka panowania książąt gdańsko-pomorskich, samodzielnej państwowości Pomorza nad Wisłą z stolicą w Gdańsku i nekropolią książęcą w Oliwie.
Wreszcie trzecie pole to tzw. marynistyka, powieści o tematyce morskiej i relacje z morskich podróży, demaskujące niekiedy społeczne mity, zawierające szczególne odniesienia do ogólnopolskiej politycznej rzeczywistości. Twórczość pisarska w przypadku L. Bądkowskiego była bowiem immanentną cząstką jego życiowej aktywności, obok dziennikarstwa i publicystyki oraz działalności społecznej, rzadko wprost politycznej, tym niemniej wynikającej z poczucia odpowiedzialności za dziś i jutro oraz troski o dobro wspólne, co jest istotą polityki. Jako prezes ZLP w Gdańsku L. Bądkowski był twórcą do dziś wspominanych, organizowanych w Gdańsku – Skandynawskich Spotkań Literackich, będących świadectwem jego świadomości potrzeby obecności Polski i promocji kultury polskiej z wzajemnością w nadbałtyckiej Europie.
W dorobku literackim Lecha Bądkowskiego najważniejsze wydają się jednak książki poświęcone pomorskiemu średniowieczu, do których obok przywołanych wyżej należą powstałe w latach 70-tych i początku 80-tych „Poczet książąt pomorskich”(1974), tom esejów „Odwrócona kotwica” (1976), minimonografia „Sygnet Świętopełka” i esej o najstarszych zabytkach pomorskiego piśmiennictwa „Okruchy z oliwskiego scriptorium” (1981), a przede wszystkim dwa z sześciu zaplanowanych tomów powieści o ostatnich, XIII-wiecznych książętach pomorskich – „Młody książę” (1980) i „Chmury” (1984). – Wojenno–żołnierską problematykę kontynuował m.in. w kolejnych tomach opowieści i opowiadań, m.in. „Żołnierze znad Bzury”. Każdy z jego utworów znamionuje uniwersalne przesłanie, adresowane do współczesnych i w przyszłość.
Lech Bądkowski był już wówczas – w latach 60 i 70-tych znanym i uznanym nie tylko pisarzem, ale również społecznikiem – współzałożycielem w 1956 roku i czołowym działaczem Zrzeszenia Kaszubskiego, które za jego i bliskich mu ideowo ludzi działaniem w 1964 roku przekształciło się w Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, skutecznie broniące się przed zdominowaniem i pozbawieniem własnej podmiotowości przez polityczne władze. Jako lider gdańskiego środowiska literackiego i najsilniejszej w regionie społecznej organizacji kaszubko-pomorskiej, Lech Bądkowski był postacią cieszącą się ogromnym autorytetem, tak wśród swoich bliskich i współpracowników, jak i w kręgu przeciwników, których nie brakowało nawet w Zrzeszeniu, powstałym dzięki skupieniu wszystkich aktywnych wcześniej środowisk działaczy kaszubskich…
Lech Bądkowski był przewodniczącym Komitetu Założycielskiego Zrzeszenia Kaszubskiego i głównym współtwórcą jego programu w 1956 roku. Rychło Zrzeszenie zostało nazwane „bękartem Października”; było bowiem głównie za przyczyną Bądkowskiego jedyną niesforną, a tak liczną i mocno osadzoną w terenie, organizacją w województwie gdańskim i w skali kraju.
Bądkowski był członkiem Zarządu Głównego ZK-P i jego Prezydium z krótkimi przerwami aż do 1984 roku. Zmagając się z okresową biernością jego organów i części kolegów, zniechęconych polityką władz wobec organizacji, inicjował działania na rzecz ożywienia i poszerzenia programowego i terytorialnego obszaru działań stowarzyszenia. Był bliskim współpracownikiem jego organów prasowych – dwutygodnika „Kaszëbë” (1957-1963) pod red. T. Bolduana, a od 1963 roku – „Biuletynu Zarządu Głównego ZK-P”, redagowanego przez Wojciecha Kiedrowskiego, przemianowanego w 1970 r. przez Stanisława Pestkę na „Pomeranię”; miesięcznika wychodzącego i dziś.
Był pierwszym prezesem Klubu Młodej Inteligencji „Pomorania”, powstałego w 1962 roku, przekształconego po latach w Klub Studencki, mający z czasem swoje odpowiedniki w Toruniu i Słupsku. W klubach młodych i w całym Zrzeszeniu widział szkołę obywatelskiego działania – pracy samorządowej i politycznej na rzecz regionu i Polski – we wszystkich strukturach demokratycznego państwa.
Obywatel PRL-u walczący z komunizmem – z „twarzą do przyszłości”
Ważnymi momentami w życiu Lecha Bądkowskiego i dziejach środowisk, w których należał do grona liderów, był Marzec 68’ i Grudzień 70’.
W pamiętnym marcu wraz z nielicznymi przyjaciółmi z gdańskiego ZLP, przede wszystkim z Różą Ostrowską, solidaryzując się z protestami i działaniami skierowanymi na rzecz obrony buntujących się i gnębionych studentów i intelektualistów warszawskich i gdańskich, stał się obiektem napaści kolegów usłużnych władzy i przedmiotem jej prześladowań, dyskryminacji prowadzącej do pozbawienia nawet środków do życia. Nie poddając się przetrwał okres wykluczenia go z publicznego obiegu, zakazów publikacji jego tekstów.
W Grudniu 70’ solidaryzował się nieco wstrzemięźliwiej z stoczniowcami Gdańska i Gdyni, ale gorąco z rodzinami poległych, wśród których było wielu Kaszubów. W krwawym stłumieniu tego robotniczego buntu widział bowiem jałowość robotniczego protestu i niemożność przełożenia postulatów czysto bytowych na głębszy wymiar polityczny. Tym niemniej oczekiwał zmian wewnątrz obozu rządzących i ograniczenia bezmiaru jego wyłączności i braku odpowiedzialności przed społeczeństwem, co z czasem ma także w Gdańsku miejsce, przy jego próbach dialogu z lokalną administracją polityczno-rządową, reprezentowaną głównie przez Sekretarza KW PZPR, Tadeusza Fiszbacha, podejmującego niejednokrotnie partnerski dialog z środowiskami ZLP i ZK-P.
Z tym większym zaangażowaniem w latach 70-tych włączał się w codzienną pracę społeczności zrzeszonej, mającą na celu umocnienie jej podmiotowości i niezależności, jako szkoły obywatelskiego działania. Podjął udaną próbę sformułowania na nowo ideologii ruchu kaszubsko-pomorskiego i opracowania programu działalności na rzecz wprowadzenia – w ówczesnych i zmiennych realiach politycznych w kraju i w Europie – ładu demokratycznego w państwie. Swoją wizję historii i przyszłości, tak ruchu kaszubsko-pomorskiego, jak i Rzeczpospolitej, prezentował także na dostępnych mu łamach czasopism, takich jak: „Polityka”, „Życie Literackie”, „Pomorze”, „Pomerania”, „Głos Wybrzeża”…, albo w postaci samizdatów , gdy na przeszkodzie publikacji stanęły władze – cenzura. Szczególnie doniosłe znaczenie mają dwa opracowania, zawierające niezależne programy dotyczące regionalizmu i przyszłości Polski. Są to: „Kaszubsko-pomorskie drogi” i „Twarzą do przyszłości’, wydane poza cenzurą w 1978 roku. Pierwsze własnym nakładem autora; drugie nakładem Ruchu Młodej Polski, wielokrotnie puszczane w eter przez Radio Wolnej Europy. Oba są świadectwem głębokiego oddania sprawom publicznym i zatroskania o losy małej i wielkiej ojczyzny; zawierają program wykraczający daleko poza wówczas aktualne realia, budzący u jednych aplauz, u drugich, a byli to przede wszystkim ludzie władzy, równie gorący sprzeciw. Tymczasem, jak napisał T. Bolduan w „Słowniku biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego” (t.1, Gdańsk 1992), Lech Bądkowski… „Był ostrym polemistą przez atak broniącym swoich racji. Regionalizm kaszubski w jego ujęciu był otwarty na Pomorze i Polskę, miał oblicze polityczne, samorządowe, ponieważ ziemie północne wyznaczać będą obywatelski i demokratyczny program państwa. Małą ojczyznę uznawał za wartość szczególną, wytwarzającą stale nowe wartości kulturalne i moralne. Uważał ją za szkołę samorządności, dyscypliny i pracy politycznej”. – Myśląc o przyszłości Bądkowski formułował program natychmiastowy i zasadniczy; wskazywał na konieczność rozwijania pracy organicznej i indywidualnej przedsiębiorczości, materialnej niezależności jednostek i organizacji – grup społecznych od niby socjalistycznej władzy. Podkreślał znaczenie wielości małych poczynań, różnorodności podmiotów społecznych, czynnych na rzecz Polski obywatelskiej, obejmujących na równych prawach Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Ruch Młodej Polski, Konfederację Polski Niepodległej, Konwersatorium „Doświadczanie i Przyszłość”, Towarzystwo Kursów Naukowych i Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, z którymi w różnym zakresie współpracował lub przynajmniej utrzymywał kontakty śledząc ich poczynania. Podkreślał potrzebę wymiany informacji i współdziałania różnych środowisk opozycyjnych, już wówczas niekiedy nadto się wzajemnie wykluczających… W programie zasadniczym widział suwerenność i ustrój demokratyczny RP, funkcjonującej w gronie wolnych narodów Europy Środkowej. Jeden z jego szkiców politycznych, opublikowanych w „Bratniaku”, organie RMP, nosi tytuł: „Nasz dom, Europa Środkowa”.
Paweł Zbierski w biografii swego Mistrza zwraca uwagę na znaczenie wyboru ks. kardynała Karola Wojtyły na Papieża – w pojęciu Bądkowskiego jako „Daru historii” i zbieżność jego myśli z koncepcją Jana Pawła II przebudowy europejskiej rzeczywistości. Bądkowskiego wizja drogi do podmiotowości Polski w Europie i obywateli w RP wymagała od zaangażowanych dużego hartu ducha, odporności psychicznej i mocy charakteru. Zwracał uwagę, iż nie można poprzestać na programie negatywnym; postuluje podjęcie obiektywnej diagnozy gospodarczej, niezależnej od politycznej ekonomii socjalizmu, sprawy leżącej odłogiem w kręgach opozycji. Jak zauważył P. Zbierski, wzywał do tworzenia poważnej myśli politycznej, będącej alternatywą wobec „zbioru westchnień i ulotnych nadzieji”. Postulował przede wszystkim „budowanie wspólnoty na podstawie tętniących życiem regionów, a nie stolic scentralizowanych państw, na podstawie autentycznych stowarzyszeń obywateli, a nie warszawskiej biurokracji”. – Przyszłość przyznała mu rację, choć nadal daleko nam do realizacji jego wizji Rzeczpospolitej…
Rzecznik RP – „Solidarności” i „Samorządności”
Za kulminację w życiu i działalności publicznej Lecha Bądkowskiego uznany został fakt z sierpnia 1980 roku jego przyłączenia się do strajkujących stoczniowców, gorący okres twórczej pracy na rzecz Porozumień Gdańskich oraz jako rzecznika „Solidarności” i „Samorządności”.
Zanim L. Bądkowski „Prostą drogą do Stoczni” znalazł się wśród żywiołów „Sierpnia 80’”, stanowiących kolejne, tym razem nie zbrojne a zwycięskie powstanie społeczeństwa polskiego, co jako pierwszy zauważył zaprzyjaźniony z Bądkowskim najwybitniejszy mediewista polski i historyk Pomorza, Gerard Labuda, – minęły lata jego kontaktów z różnymi środowiskami podziemnej opozycji politycznej i liczne próby jego osobistej walki z otwartą przyłbicą o zamianę rzeczywistości. – Był też rok 1979 i 40-rocznica wybuchu II wojny światowej. Wówczas to na zebraniu w Polskim PEN – Clubie wygłosił znamienne, można rzec fundamentalne dla rozwoju powojennych relacji polsko-niemieckich, tak ważnych w skali Pomorza, Polski i Europy Środkowej, przemówienie, które wywarło największe wrażenie na słuchaczach. Publikując je dał mu tytuł „Dla bojaźliwych nie ma litości”. – Przywołując te słowa, pochodzące z skarbca kaszubskich ludowych mądrości, przypomniane w jednej z powieści rybaka – pisarza Augustyna Necha, L. Bądkowski m.in. powiedział:
„Chcę zatem powiedzieć wyraźnie, świadom odpowiedzialności, w czterdziestolecie początku wojny narodów świata, w którą wejść musieliśmy dla obrony Rzeczpospolitej Polskiej; czas na rzeczywiste pojednanie między Polakami a Niemcami. Czas, aby zwłaszcza ci, którzy przeżyli ów kataklizm, zrzucili z siebie więzy nienawiści; obowiązek dania przykładu należy – moim zdaniem – do tych, którym walczyć wypadało twarzą w twarz. Chciałbym, aby obchód wybuchu wojny, jak i też jej końca, umacniał w nas wolę wzajemnego zrozumienia, które jest podwaliną pokoju i pogodzenia się, i chciałbym, żeby nie rozjątrzał w nas uczuć wrogich – przeciw komukolwiek; żeby najgorsze z historii Polski doświadczenie nie porażało naszej wyobraźni, która wespół z rozumem musi pracować na rzecz przyszłości. Pamiętać o wszystkim – tak, nienawidzić – nie”. – Dalej przywołał dzień 16 października 1978 roku i pobyt Jana Pawła II w czerwcu 1979 w Ojczyźnie, jego słowa skierowane do wszystkich Polaków, nie tylko do rządzących. Na koniec powiedział:
„W świecie ostrego współzawodnictwa przyzwyczailiśmy się do roszczeń, że cała prawda i cała racja leżą po jednej stronie, (…) zaś wina, niegodziwość, zła wola w całości obciążają stronę przeciwną.
Taki podział nie istnieje.
O słuszności można dyskutować długo, ale wojna każdą taką dyskusję czyni bezprzedmiotową, bo jakąkolwiek słuszność przesądza siłą. Wspomnienia kombatantów to jedna sprawa, a refleksje nad przeszłością i nad stosowaniem przemocy, refleksja służąca wnioskom na przyszłość – zupełnie inna. Powtarzam i kończę; dla bojaźliwych nie ma litości”6. – Było to w Warszawie 30 lat temu, 6 października 1979 roku! A przecież i dziś słowa te nie straciły swojej aktualności… Jednakże wówczas stanowiły one kolejny przełom w dominującej od lat rzeczywistości.
Lech Bądkowski w ostatnich latach 70. funkcjonował w pełni jako pisarz i działacz społeczny i polityczny w oficjalnym i podziemnym – drugim obiegu. Jego teksty, jak choćby „Głos w sprawach kaszubsko-pomorskich” czy „Powrót na Pomorze, powrót do Polski’ ukazywały się zarówno w paryskich „Spotkaniach”(pierwszy), jak i (drugi) w gdańskim „Bratniaku”. Był on na progu Sierpnia 1980 aktywnym opozycjonistą, autorytetem, zwłaszcza dla młodych, uznawanym także przez władze w Gdańsku, interweniującym w obronie aresztowanych i w innych sprawach u I sekretarza T. Fiszbacha, niejednokrotnie z powodzeniem.
W pierwszych dniach sierpniowego strajku, w niedzielę odwiedzili go Aleksander Hall i Arkadiusz Rybicki, a on sam 17 sierpnia wszedł na teren Stoczni i rozmawiał z Bogdanem Borusewiczem. 20 sierpnia przygotował rezolucję pisarzy popierającą strajk stoczniowców, zaakceptowaną przez większość środowiska, z którą następnego dnia wraz czterema kolegami (Stanisławem Dąbrowskim, Zbigniewem Szymańskim, Kazimierzem Nowosielskim i Mieczysławem Czychowskim) przekazał strajkującym, odczytując ją na prośbę Lecha Wałęsy przez mikrofon. Egzemplarze tej rezolucji jednocześnie przekazano Komisji Rządowej i drugi przez Wiktora Woroszylskiego do Warszawy. Zebrani przyjęli rezolucję żywiołową owacją, odśpiewali Hymn Narodowy, a L. Wałęsa zaproponował natychmiastowe włączenie Bądkowskiego do prezydium MKS-u. – Tak zaistniał sojusz świata pracy z światem kultury. Był to moment przełomowy. W następnych dniach podobne rezolucje napłynęły z innych środowisk inteligencji, a między nimi także grupy działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. L. Bądkowski odtąd stał się rzecznikiem prasowym MKS-u i ważnym negocjatorem z władzami, na początek gdańskimi, dla których nie był ani obcy, ani wyłącznie wrogi. Z radością witał też przybyłych wkrótce do Gdańska ekspertów z Warszawy – wśród nich Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka. Był zdecydowanym zwolennikiem rozmów, przeciwnikiem żywiołowych działań i konfrontacji, świadom realiów krajowych i międzynarodowych, w jakich dokonywało się to narodowe powstanie.
Wielu miało mu to za złe. Świat oczyma dziennikarzy podziwiał jego dystans do otaczającego go żywiołu i oddanie idei.
Próbował zadbać o porządek, o racjonalne zachowania, wyprzedzać wypadki. – W pertraktacjach z stroną rządzącą referował i uzasadniał postulaty polityczne – p.w. sprawę cenzury. Miał świadomość siły i potrzeby uczestnictwa inteligencji w rodzącym się ruchu, wypracowania porozumienia, legalizacji nowej siły – NSZZ „Solidarność”. Zabiegał przed i po jego uznaniu, na miarę swoich możliwości, o nadanie mu ucywilizowanej postaci… Skierowany wówczas w tej materii list do Lecha Wałęsy pozostał wprawdzie bez większego odzewu, co jednak nie przekreśliło ich wzajemnego szacunku i docenienia przez Lecha Bądkowskiego, mimo bardzo krytycznej oceny, wyjątkowości przywódcy „Solidarności”.
Swoje refleksje i obserwacje z tego ciekawego okresu dziejów Polski Lech Bądkowski zawarł w wspomnianych już rozmowach z dziennikarzami oraz na kartkach swojego pamiętnika i m.in. w szkicu pt. „Człowiek z czego?”, poświęconym wyłącznie Lechowi Wałęsie. Ten ostatni z przywołanych tekst, który ukazał się w tomie „Wałęsa” w 1981 roku, zawierającym wypowiedzi różnych osobistości, bez wątpienia najbardziej krytyczny, zawiera bardzo bliski rzeczywistości portret przywódcy „Solidarności”, a m.in. takie refleksje:
„Może należałoby go nazwać człowiekiem walki, w której refleks, szybki ruch bez wahań i także pragnienie zabłyśnięcia w sukcesie odgrywają ogromną rolę. Uściśliłbym jeszcze: człowiekiem walki w chwilach rozstrzygania, samej kulminacji, najbardziej emocjonującej i niejako odświętnej.
O wiele jest słabszy, gdy chodzi o codzienne zdzierające zmagania, o walkę pozycyjną, która wymaga szczerego uporczywego wysiłku, organizacji precyzyjnej i inteligentnej, ale pozbawionej blasku (…)
Biorąc pod uwagę wszystko, co tu powiedziano, dodając do tego niezwykle skomplikowane uwarunkowania dzisiejszej rzeczywistości polskiej, kładąc wszystko to na dwie szale, obserwując ich wznoszenie się i opadanie wyrażam pogląd, że spośród czołowych znanych mi przywódców związku „Solidarność” Lech Wałęsa jest postacią najwybitniejszą i w drastycznym skrócie, najlepszą. W chwilach szczególnie krytycznych wykazał bowiem poczucie odpowiedzialność za los kraju.
Fenomenem Wałęsy w przyszłości będzie długo i ze wszech stron rozpatrywany”7. – Jakże trafne i prorocze zarazem były to słowa!
Warto zauważyć, że ten krytyczny ogląd, a zarazem najwyższa ocena były zjawiskiem obopólnym. Także L. Wałęsa widział Lecha Bądkowskiego jako człowieka odpowiedzialnego, szczególnie na trudne czasy.
W trudnym okresie I „Solidarności” L. Bądkowski wspierał L. Wałęsę, nawet wówczas, gdy po kilku tygodniach zrezygnował z funkcji rzecznika prasowego Związku i podjął się redagowania samodzielnej rubryki „Samorządność”, ukazującej się przez kilkanaście miesięcy na łamach „Dziennika Bałtyckiego”, stanowiącej przygotowanie do powołania ogólnopolskiego tygodnika „Samorządność”. W tych działaniach musiał zmagać się nie tylko z żywotną nadal cenzurą, ale i z solidarnościowymi oszołomami, nawiedzonym „gwiazdozbiorem” itp. typami ludzi, zarzucającymi mu niejednokrotnie zdradę, tchórzostwo i kolaborację… W tych zmaganiach Wałęsa popierał Bądkowskiego.
L. Bądkowski skupił wówczas wokół siebie. – w „Samorządności” – grono głównie młodych współpracowników, do niedawna po części studentów, wśród których znaleźli się obok z-cy naczelnego, doświadczonej Izabeli Trojanowskiej (1929- 1995 ), przyszli liderzy gdańskich liberałów, ministrowie niejednego rządu w III RP i m.in. znani dziennikarze późniejszej „Gwiazdy Morza” – Ewa Górska i Maria Mrozińska oraz Grzegorz Fortuna, a także „Przeglądu Politycznego” – Wojciech Duda i sam Donald Tusk…
Redagując rubrykę „Samorządność” w „Dzienniku Bałtyckim” L. Bądkowski skupiał nie tylko ludzi z Gdańska; dopracowywał koncepcję programową samodzielnego czasopisma. Do grona współpracowników przyciągnął autorytety z całej Polski. Głównym celem Bądkowskiego było odzyskanie niezależności politycznej w kraju (wolności głoszenia poglądów i wolności słowa w środkach masowego przekazu, wolności zrzeszenia się i nadania właściwych kompetencji samorządom terytorialnym oraz uniezależnienie ich od czynników partyjnych i władzy centralnej w państwie) i ułożenie partnerskich stosunków w grupie państw Układu Warszawskiego…
Pierwszy numer „Samorządności” w „Dzienniku Bałtyckim” ukazał się już 24 września 1980 roku, a pierwszy numer samodzielnego tygodnika 3 listopada 1981; ostatni-trzeci był datowany 12 grudnia 1981 roku. W artykule wstępnym naczelny Lech Bądkowski stwierdził: założeniem redakcji pisma jest „odwaga i rozwaga po połowie. (…) Nadal kieruje nami i będzie kierowała ta sama koncepcja służenia, również przez krytykę, związkowi „Solidarność” i społecznemu ruchowi szeroko pojmowanej solidarności obywatelskiej, a w ten sposób – Polsce. (…) Jest naszym pragnieniem naświetlanie spraw z różnych punktów widzenia, czyli prezentacja stanowisk odmiennych. Strzegąc zasady dyskusyjności i tolerancji dla poglądów przeciwstawnych, będziemy też przedstawiali własne. Prawem czytelników pozostaje ich ocena”. – Były to standardy zachodnioeuropejskie, obywatelskie i demokratyczne. Założenia Bądkowskiego i zespołu mogłyby się spełnić, gdyby nie stan wojenny, według Bądkowskiego zawiniony przez obie strony…
Zanim jednak wybuchł stan wojenny Lech Bądkowski cieszył się z postawy i rozwoju oraz umocnienia pozycji Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i jego „Pomeranii”, które nie musiały się ani odnawiać, ani uwiarygadniać. Cieszył się z odnowy ducha w ZLP i aktywności obywatelskiej społeczeństwa, zwłaszcza w Gdańsku i na Pomorzu. Skupił wokół siebie Koło Inicjatyw Społecznych, dzięki któremu wiosną 1981 r. – 3 czerwca odbyło się zebranie założycielskie inteligenckiego Klubu Myśli Politycznej im. Konstytucji 3 Maja, z którym wiązał wielkie nadzieje, o legalizację którego zabiegał, a którego cele dobrze rozeznały władze i odmówiły rejestracji, uzasadniając, iż jego działalność zmierza przez „kształtowanie drogą ewolucyjnych warunków” doprowadzić do zmiany w sferze stosunków politycznych, społecznych i gospodarczych kraju, co godziło w ustrój i porządek prawny PRL, a było przecież zabronione. Jednocześnie bardzo zróżnicowana społeczność klubowa, w której byli m.in. Aleksander Hall i Donald Tusk oraz ich polityczni koledzy, a także przedstawiciele starszego pokolenia, żądna była spektakularnych działań bardziej niż codziennej politycznej, organicznej pracy…Działalność rozgadanego Klubu, z którego przewodnictwa 18 listopada 1981r. L. Bądkowski próbował bezskutecznie zrezygnować, ostatecznie zamarła wraz z 13 grudnia 1981 roku.
Masowe aresztowania – internowania działaczy „Solidarności” nie objęły Lecha Bądkowskiego. Być może zadecydowały o tym względy władz gdańskich na jego poważną chorobę, albo też fakt, iż był on człowiekiem przewidywalnym, pragmatycznym, realistą, szukającym pokojowego wyjścia z każdej konfliktowej sytuacji. Jego mieszkanie na ul. Dlugiej, dokąd ze względu na chorobę przeprowadził się z słynnej pracowni na Targu Rybnym, obok szpitalnych sal, gdzie próbowano ratować jego zdrowie, a z czasem ulżyć dzielnie znoszonym cierpieniom, stało się znowu miejscem spotkań i politycznych dyskusji, kontaktów z internowanymi i pozostającymi na wolności, wśród nich także uwolnionego Lecha Wałęsy, któremu niemal tuż przed swoją śmiercią L. Bądkowski przygotował szkic wystąpienia z okazji przyznania nagrody Nobla…
Jak podaje P. Zbierski, „Wiosną 1983 roku podziemna Tymczasowa Komisja Porozumiewawcza „Solidarności” po raz pierwszy przyznała swoją nagrodę kulturalną za lata 1981-1982, w uzasadnieniu podając, że za „umocnianie idei ludzkiej solidarności, dodawanie odwagi i sił potrzebnych do godnego życia, jakie powstały po wprowadzeniu stanu wojennego”!? Nagrodę – sto dolarów – wręczano Lechowi Bądkowskiemu. Nie podano tego faktu do wiadomości publicznej. W „Nowym Zapisie” z 1993 roku (numer 4-5), na stronie 126 umieszczono informację, że Lech Bądkowski otrzymał nagrodę Zespołu do Spraw Kultury przy Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” – za twórczość literacką i publicystyczną oraz za redagowanie tygodnika „Samorządność”.- Tyle P. Zbierski8. – (Op.cit.s.266)
Do kolekcji wojennych i solidarnościowych krzyży i nagród jakimi ukoronowano Lecha Bądkowskiego za życia należą: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1965); honorowy Medal Stolema, zwany kaszubskim noblem (1978) i Pieczęć Świętopełka Wielkiego klasy złotej (1982) – najwyższe wyróżnienie Zrzeszenia Kaszubsko – Pomorskiego za działalność organizacyjną w ruchu kaszubsko – pomorskim. W 2006r. Prezydent RP odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
W 1986r. ZK-P ustanowiło nagrodę jego imienia za twórczość literacką i eseistyce, a w 1997 Miasto Gdańsk wyróżnienie – Medal Mściwoja II – najbardziej wyróżnionego przez L. Bądkowskiego ostatniego księcia gdańskiego…
Jednym z ostatnich ponadczasowych, można powiedzieć niemal pośmiertnych sukcesów Lecha Bądkowskiego jest fakt narodzin przy jego łożu boleści, dzięki bezinteresownemu zaangażowaniu grona przyjaciół, głównie dziennikarzy z kręgu „Samorządności” i ZK-P z udziałem śp. Izabelli Trojanowskiej i Marii Kowalewskiej oraz Donalda Tuska, Hospicjum – dziś im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza w Gdańsku…
Non omnis moriar
Wraz ze śmiercią Lecha Bądkowskiego rozpoczęło się jego życie po życiu – w jego dokonaniach, dziełach literackich i publicystycznych, w utrwalonych rozmowach i w pamięci przyjaciół, a także w pracach dokumentalistów, filmowców i historyków…
Niekiedy świadectwem jego wielkości jest nawet brak wzmianki o nim -np. w dziełach poświęconych dziejom „Solidarności”, na co zwrócił uwagę cytowany przez Pawła Zbierskiego… Lech Wałęsa. W biografii Bądkowskiego czytamy: „Po latach, kiedy Bądkowski już nie żył, Wałęsa w wywiadzie udzielonym mi 27 września 1986 roku dziwił się, że w książce o historii „Solidarności” profesor Jerzy Holzer nie zamieścił nawet krótkiej wzmianki o Bądkowskim: „Bądkowski się nie pchał. Pchał się tylko tam, gdzie była konkretna praca do zrobienia. Jak miał coś konkretnego do osiągnięcia, to walczył. Ale jak widział, że będzie więcej walki jak roboty, to on tam nie szedł. Stąd… Holzer i inni. Nie podszedł im. Nie zauważyli go. Bardziej się pamięta tych, którzy przebojem wlezą, bo widać sam fakt ich wejścia. Jak mu gdzieś nie szło, natychmiast szedł gdzie indziej, nie uznawał życia w walce bezproduktywnej. I stąd niewiele się pisze i jeszcze chyba długo nie będzie się pisać o nim. I dlatego to jest taka… stracona szansa, niewykorzystane sytuacje… Człowiek nie z tej epoki, to znaczy on był na przyszłość, ale nie doczekał. Gdyby nie odszedł, to by dopiero zagrał”9.
Żal z powodu przedwczesnego odejścia Lecha Bądkowskiego na drugą stronę życia i jego nieobecności w naszych zmaganiach z rzeczywistością Polski po 1984 i 1989 roku, zwłaszcza w budowaniu III RP, kształtowaniu w warunkach wolności społeczeństwa obywatelskiego i państwa demokratycznego, państwa samorządnego i dobrego prawa… jest dość powszechnym zjawiskiem wśród jego uczniów i przyjaciół, odczuwających niedostatek przywódców, autorytetów oraz godnych wyzwań naszych czasów polityków…. Polityków oddanych bezgranicznie sprawom społeczeństwa i państwa, dobra wspólnego, lepszej przyszłości – polityków, jakim był Lech Bądkowski, stawiany często jako wzorzec…W takim kontekście przywoływano jego postać już w ostatnich pożegnaniach.
Leszek Prorok stojąc nad grobem Lecha Bądkowskiego m.in. stwierdził: „Pisarz – żołnierz, nad którego trumną stoimy, dzielił szczodrze czas swój między twórczość i obywatelskie działanie. Podpis Lecha Bądkowskiego złożony pod tekstem gdańskich porozumień sierpniowych po robotniczej stronie jest świadectwem jego postawy, otwartej zawsze na sprawy kraju i ludzi. Stał się jednak – za co niesiemy wdzięczność w sercach i pamięci – symbolicznym wyrazem skłonności właściwej pisarzom polskim od stuleci (…) do udziału w dziele naprawy Rzeczpospolitej, na miarę mocy naszych uczuć i myśli, na miarę siły naszych talentów. (…)
Za wszystkie wartości, którymi darzył bliskich i dalekich, za jego mądre koleżeństwo przywożę na ten grób z Warszawy, myślę wszakże, że mam prawo powiedzieć – także z innych polskich miast, gdzie miał licznych przyjaciół – wyrazy wdzięczności splecione z żalem, że odszedł i spoczął, on – tak bezgranicznie aktywny. (…)
Non omnis moriar! (…)”10.
Prezes ZK-P, Szczepan Lewna, powiedział o nim m.in.: „Był współtwórcą i duszą Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, które uważał za swoje największe osiągnięcie programowo-organizacyjne. Krótko przed śmiercią zwierzał się kolegom z satysfakcją: Tego, co zrobiliśmy, nic nie zdoła przekreślić.
Lech Bądkowski ukochał nade wszystko Pomorze, które w swych publikacjach wynosił ponad dzielnicowe partykularyzmy. Uważał, że asymilujące się na Pomorzu społeczeństwo zwołane z wielu dzielnic zespoli w sobie najlepsze cechy wrodzone lub nabyte i w ten sposób stworzy prężną społeczność zrzeszoną w służbie ziemi pomorskiej, w służbie ojczyzny. Ideologia pomorska, a więc idea człowieka prawego, pracowitego, zaangażowanego społecznie w rozumnych układach politycznych była osią jego życia. (…) Był człowiekiem prawym, konsekwentnym, wymagającym, ale i wyrozumiałym. Miał własne, niezłomne zasady i poglądy polityczne, lecz zawsze z szacunkiem odnosił się do poglądów odmiennych, jeśli wynikały one z autentycznego przekonania. Kto przeszedł przez jego szkołę i wytrwał, ten jest tutaj i w smutnej zadumie umie powiedzieć: jestem działaczem, publicystą, pisarzem, jednak przede wszystkim jestem człowiekiem wyzwolonym z lęku, z beznadziei losu, czułym na troski i krzywdy innych. Jestem sobą w każdej, zwłaszcza trudnej publicznie sytuacji.
Tobie Leszku zawdzięczamy wiele jako Twoi koledzy i zrzeszona społeczność pomorska. Byłeś naszym niekwestionowanym przywódcą duchowym. Takim Cię żegnamy w głębokim smutku i bólu (…)”11
Bolesław Fac zauważył: „(…) kiedy nas młodszych i słabszych opuszczała wiara w sens tej pracy, Ty nie traciłeś nadziei. Mówiłeś: nie martwcie się, to się skończy tak, jak powinno się skończyć, gdyż energia ludzka nie może pójść na marne. (…) w końcu nawet w chwilach klęski pozostał Ci jeszcze jeden imperatyw – patriotyzm, służba narodowi, Polsce i ukochanemu Pomorzu. Czystość twoich intencji była zawsze oczywista. Tam, gdzie ludzie nie znają innych pobudek niż przymus czy pieniądz, nie ma wolności. (…) Będziemy pamiętali o Tobie. Niech wymiar twoich dążeń, wysiłków w osiąganiu ważnych ludzkich celów, stanie się również naszym udziałem. To Twój testament, który nam pozostawiasz. (…)”.12
Andrzej Zbierski, podkreślając wielką dociekliwość badawczą i wartość historycznych powieści Bądkowskiego, stwierdził: „Lech Bądkowski wyrósł z tej ziemi i uprawiał ją sam za siebie i za wielu innych, i za tych, którzy starali się krzywić i psuć bruzdy twórczej orki. (…) Wierzył i wiedział, że aby ta ziemia rodziła dobre owoce, musi być czczona i kochana przez wszystkich jej historycznych właścicieli i gospodarzy – lud kaszubski – ale również koniecznie przez wszystkich przybyszów, którzy z tej ziemi zrodzony chleb wspólnie mają spożywać. (…)”…13
Kilkanaście dni po pogrzebie Lecha, Maria Boduszyńska – Borowikowa w swoim wspomnieniu, opublikowanym na łamach „Pomeranii” pt. „Kulminacja”, napisała:
„Odejście człowieka, prawdziwego. Jego człowieczy wymiar doceniali lub wyczuwali wszyscy, którym dane było z nim obcować – w pracy, w rozmowie, w zabawie lub walce. Doceniali go – niejednokrotnie lubili – przeciwnicy. Bali się go głupcy i zdrajcy.
Przyznając się do tego otwarcie lub zatajając nawet przed sobą, niejeden z nas uznawał w nim swój prywatny wzorzec moralny. Wzorzec odpowiedzialnej postawy wobec własnego powołania, wobec drugiego człowieka, najbliższej społeczności, narodu i Ojczyzny. Ufaliśmy niezłomności jego charakteru, przenikliwości, niezależności i prawości jego myślenia. Zaznawaliśmy jego spolegliwej i wymagającej przyjaźni. Widzieliśmy owoce wytrwałego kształtowania przezeń młodych umysłów, serc i charakterów. Lubiliśmy bawić się razem z nim i patrzeć, jak cieszy się urokami życia na Ziemi.
Odejście człowieka prawdziwego. Czy tylko żal i smutek? Bywa, że odejście staje się kulminacją.(…)”14
Lech Bądkowski odszedł, ale żyje nadal, przywołuje, upomina, mobilizuje swoim przykładem, szczególnie w chwilach trudnych i w dni kolejnych rocznic jego śmierci… Czy tylko przyjaciół?
W 1986 roku po mszy św. u Ojców dominikanów Maria Boduszyńska-Borowikowa snując refleksje o Lechu powiedziała: „był mocny w przekonaniach, był człowiekiem silnej woli, był otwarty na ludzi i ich poglądy. Nie lekceważył innych, umiał słuchać. Robił wrażenie takiego, który chciał dać się przekonać. Jego format intelektualny był duży. W pracach, które uważał za ważne, szukał rady różnych ludzi, czasem nawet mniej mądrych od siebie. Jego wielkość nie poniżała innych”15.
Z okazji 10-tej rocznicy śmierci, 24 II 1994 roku w Domu Kaszubskim w Klubie „Mestwin”, Lecha Bądkowskiego podczas spotkania pod hasłem „Twarzą ku Bądkowskiemu” wspominali: Józef Borzyszkowski, Donald Tusk, Tadeusz Bolduan, Aleksander Hall, Bogdan Borusewicz i Jerzy Samp. Wypowiedź D. Tuska redakcja „Pomeranii” zatytułowała „Po gorącym sierpniu”. Czytamy: „Jestem przekonany, że gdybyśmy próbowali o Lechu Bądkowskim myśleć tylko jako o polityku, pisarzu, to chcąc nie chcąc, zubożylibyśmy tę postać. Pisarzy jest wielu – mniej, bardziej wybitnych; polityków na pewno za dużo i niewielu wybitnych. Bądkowski był jeden. To może zabrzmieć jak komunał skonstruowany na okoliczność tego rocznicowego spotkania, ale nie potrafię mówić o Lechu Bądkowskim inaczej niż jak o fenomenie. Bynajmniej nie w wymiarze politycznym czy nawet literackim, lecz bardzo intymnym, prywatnym.
Myślę, i w tym przekonaniu nie jestem oryginalny, iż istnieje gatunek ludzi tak niezwykle rzadki, że nie każdemu w życiu dane jest spotkać tego rodzaju człowieka. Niektórzy mówią, że są to ludzie dotknięci przez Boga, wyróżniający się czymś takim, co nie jest do zmierzenia ani nagrodami za twórczość, ani funkcjami politycznymi, ani doraźną popularnością. Właściwie nikt nie wie, czym mierzyć ten fenomen, który z całą pewnością pochodzi nie z ludzkiego i nie z doczesnego wymiaru. Moja bardzo krótkotrwała znajomość z Lechem Bądkowskim potwierdza z całą pewnością, że właśnie taki gatunek ludzi dotkniętych przez pana Boga istnieje. Lech Bądkowski w moim dotychczasowym doświadczeniu życiowym był jedynym takim człowiekiem.(…) Był fanatykiem czystego, przezroczystego przekazu, komunikatu. Nie znosił gadulstwa, bufonady, sam zresztą był najżywszym zaprzeczeniem tych cech, które tak często spotyka się i u pisarzy i u polityków. (…) Bądkowski był mistrzem w uczeniu ludzi bycia wiernym zasadom, zobowiązaniom, wpajania poczucia odpowiedzialności. (…) Nie wszyscy z nas czytają jego książki, ale każdy z nas pamięta go jako prawdziwego człowieka. W ciągłym wspominaniu Bądkowskiego towarzyszy nam zawsze pewien smutek, wynikający z głębokiego przeświadczenia, że już nigdy w naszym życiu takiego człowieka nie spotkamy”16.
Z ówczesnej wypowiedzi Tadeusza Bolduana, często krytycznego wobec myśli Lecha, upominającego się o poznanie całej osobowości Leszka, wymagającej wielu studiów i oceny przez pryzmat całego życia, godne uwagi są m.in. ostatnie słowa:
„Szedł na kompromis, ale znał jego cenę. Jego kompromisy były potrzebne dla szerszej sprawy. Właśnie tacy ludzie jak Bądkowski, idąc na kompromis w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, stworzyli te wszystkie uwarunkowania, które doprowadziły w końcu do osłabienia systemu i zwycięstwa „Solidarności”.”17
Refleksje – wspomnienia Aleksandra Halla zatytułowano „Kompromis i odwaga”, w których przywołał on swoje doświadczenia i wspomnienia, obejmujące okres kształtowania się wspieranego przez Lecha Ruchu Młodej Polski i Sierpnia 80 roku. Między innymi stwierdził:
„Tak się złożyło, że dość dobrze znam twórców nowej, niepodległej Polski, różnych czołowych działaczy opozycji demokratycznej, prezydenta, premierów, wielu ministrów. Mogę jednak powiedzieć z całą pewnością, że Lech Bądkowski jest jedną z trzech, czterech największych indywidualności, które w tym czasie spotkałem. Zgadzam się z Donaldem Tuskiem, że Bądkowski należał do tych ludzi, którzy odcisnęli jakiś niepowtarzalny ślad na wszystkich, których spotkali na swojej drodze.
Gdybym miał użyć jakiegoś jednego określenia, powiedziałbym, że Bądkowski był człowiekiem bardzo serio. Człowiekiem, który działalność publiczną, polityczną, traktował nie w kategoriach osobistej kariery, realizowania własnych ambicji, ale jako pewien obowiązek, służbę dla kraju. Był niewątpliwie wielkim państwowcem. Człowiekiem, który doskonale wiedział, jak istotną rolę w kształtowaniu państwa, narodu odgrywa wspólnota regionalna, najbliżej ziemi, tradycji. Jego wielki polski patriotyzm pozostał w pełnej zgodzie z umiłowaniem kultury i ziemi kaszubskiej, mobilizowaniem środowiska kaszubskiego do aktywnej działalności publicznej.
Był człowiekiem myślącym przede wszystkim o Polsce. Widział ją jako kraj, który powinien pozostać w dobrych stosunkach ze swoimi sąsiadami. Przy całym swoim trudnym doświadczeniu z Niemcami, widział potrzebę polsko-niemieckiego pojednania, a także układania dobrych stosunków z Rosją. Był człowiekiem, używając określenia prof. Stanisława Stommy, który wiedział, co to jest mądrość etapu. (…)
Na pewno Lech Bądkowski to jeden z największych ludzi tamtego czasu. Nie należy mieć obaw, że wpadniemy w jakąś przesadę, styl patetyczny, gdy powiemy, że był to naprawdę wielki Polak i syn tej ziemi”18.
Bogdan Borusewicz wspominał wówczas Lecha Bądkowskiego jako „Niepokornego literata”, którego poznał w 1977 roku w związku z jego protestem po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. Było dlań zaskoczeniem, że tacy niepokorni istnieją również w Gdańsku. Stwierdził: „Lech Bądkowski był człowiekiem bardzo konkretnym. Podobnie jak i ja nie lubił dużo mówić. Mimo różnicy wieku i doświadczeń dobrze nam się współpracowało. (…) Wówczas trudno mi było go usytuować w politycznym układzie lewica-prawica. W późniejszym okresie Bądkowski zaczął preferować grupę „Bratniaka” i Olka Halla. Z tego mogłem wyciągnąć wniosek, że ma poglądy bardziej prawicowe niż ja. Gdybym teraz go miał określić, to powiedziałbym, że należał do ludzi laickiej prawicy. (…) Uparcie trzymał się swoich zasad. Jedną z nich było to, że mówił wszystkim prawdę do końca. To zjednywało mu szacunek ze strony zwolenników i przeciwników. (…) Odejście tego człowieka jest naprawdę wielką stratą. Byłby niewątpliwie bardzo potrzebny w tej nowej sytuacji, w której odczuwamy brak autorytetów. Jednocześnie cieszę się, że pamięć o panu Lechu jest głęboko kultywowana, że na to rocznicowe spotkanie przybyło tak liczne grono jego przyjaciół i sympatyków”19. – Wówczas i w następnych latach podobnych opinii i refleksji sformułowano w Gdańsku więcej.
Paweł Zbierski, jako dziennikarz telewizyjny i biografista L. Bądkowskiego, zanotował w 1999 r. słowa Bronisława Geremka, wspominającego: „Stratę ponieśliśmy wszyscy. On miał ogromny wpływ na „Solidarność” i na cały układ gdański. Był obecny w stoczni jako człowiek rozumny, działający w stosunku do Lecha Wałęsy i całego Komitetu Strajkowego w uśmierzający sposób. Ale jednocześnie z jednoznacznym zaangażowaniem. Miał poczucie, że w tej stoczni jest w niepodległej Polsce”20. Zaś Tadeusz Mazowiecki w podobnych telewizyjnych okolicznościach w Gdańsku wspominał: „Bądkowski był człowiekiem, którego ja bardzo lubiłem, ale który był bardzo krytyczny w stosunku do różnych zjawisk. I nie ośmieliłbym się powiedzieć, czy jego idee się realizują. Bo – tak, jak go pamiętam – nie wiem, czy nie wtrąciłby jakieś sceptycznej uwagi. Natomiast wiem, że dla niego bardzo ważna była integracja Kaszub. I to chyba się realizuje”21.
W 2000 roku Aram – Arkadiusz Rybicki, ówczesny wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, w wywiadzie dla Anny Sobeckiej w Radio Gdańsk, towarzyszącym otwarciu w Centralnym Muzeum Morskim wystawy „Lech Bądkowski – twarzą dla przyszłości” – w 20-tą rocznicę Porozumień Sierpniowych powiedział: „W drugiej połowie lat siedemdziesiątych trafiliśmy z Aleksandrem Hallem do Lecha Bądkowskiego, bo mieliśmy głód autorytetów. To były niezwykle ciekawe rozmowy. (…) on lał zimną wodę na nasze rozpalone głowy. (…) Do historii przejdzie za wielkość regionalistycznej nowoczesnej myśli i za roztropność w jej realizacji. Ideały głosili nie tylko jego literaccy bohaterowie, on sam zrealizował je w życiu. I do końca nie poddał się utopii”22.
W tych samych okolicznościach ksiądz arcybiskup Tadeusz Gocłowski, metropolita gdański, honorowy członek Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, powiedział: „Często myślę o Lechu Bądkowskim. Jego życie przebiegało w skrajnie trudnych warunkach. A on ani na chwilę się nie zatrzymał w tym wielkim pochodzie ku wolności. Ostatnie miesiące były dla niego wyjątkowo trudne, bolesne i zwłaszcza wtedy też się nie zatrzymał w poszukiwaniu Prawdy. I znalazł”23. – Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz zaś rzekł: „Lecha Bądkowskiego nie mogę pamiętać, bo jestem za młody, ale bardzo się cieszę, że rodzi się tutaj międzypokoleniowy przekaz związany z jego myślą. Szkoda, że wśród dzisiejszych elit nie ma już takich postaci jak on”24. – Wyjątkowość Lecha Bądkowskiego dostrzegali także inni, a wśród nich ostatni I Sekretarz KC PZPR, a wcześniej naczelny redaktor „Polityki”, Mieczysław Rakowski. Takiego zapamiętali go też najbliżsi z rodziny – choćby jedyna córka Sławina Kosmulska, ciesząca ojca jako studentka swoją pracą i funkcją prezesa w Klubie „Pomorania”, a potem jako matka jedynego, znanego dziadkowi wnuka Barnima…
19 lutego 2004 roku prezydent Lech Wałęsą „przesyłając serdeczne pozdrowienia uczestnikom sesji i wieczoru wspomnień w 20-tą rocznicę śmierci nieodżałowanego Lecha Bądkowskiego” w dalszej części listu napisał:
„W mojej pamięci Lech Bądkowski pozostał jako człowiek nieugięty, niezwykle inteligentny, zawsze gotów do współpracy i pomocy w najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych w mojej działalności politycznej – momentach. Prawdziwy patriota, oddany walce o wolną Ojczyznę w czasach wojny, jak i naszej walce „Solidarności’ o wolność.
Z żalem stwierdzam, iż coraz mniej tego formatu osobowości, które bezinteresownie oddają się pracy w imię nadrzędnych ideałów – jako celu życia. Cześć Jego Pamięci!”25
Bez wątpienia można jednak stwierdzić, iż mimo wszelkich naszych smutków, bólów i rozczarowań z powodu… nieobecności Lecha Bądkowskiego i niedostatku ludzi jemu podobnych w polityce III RP, on sam, jako człowiek z krwi i kości, pełen zalet, ale i nie wolny od słabości, oczekiwał by zapewne od nas dobitnego uczucia satysfakcji z osiągnięć minionego – naszego dwudziestolecia, a jednocześnie pogłębionej refleksji i intensywniejszej pracy na rzecz lepszej przyszłości, która wpisana jest w programy wielu podmiotów i środowisk, nie tylko tych pielęgnujących pamięć o nim i jego dokonaniach, jako rzeczniku Kaszubów i Pomorza, „Solidarności” i „Samorządności” – demokratycznej Rzeczpospolitej.
Literatura – wybrane pozycje:
|
Ponadto polecam biogramy przywołanych postaci, zawarte w różnych słowniczkach biograficznych, przede wszystkim w „Słowniku Pomorza Nadwiślańskiego” oraz „Kto jest kim w województwie pomorskim. Rok 2000”, itp.